Bułgaria, Krumovo

BIAF 2011

3 września 2011; 1 813 przebytych kilometrów




airbus



Z Plovdiv wyjechałam o wpół dziewiątej i pojechałam na lotnisko. Pierwsza wtopa - nie ma jakiegoś sensownie pomyślanego parkingu, policja kieruje auta na gruntową dróżkę, która prowadzi do wioski Krumovo (od niej zresztą nazwę wzięło lotnisko). Wyszło zresztą na to, że zaparkowałam w samej wiosce, bo wcześniej całe pobocze już pozajmowane. A potem pół godziny z buta do głównej bramy.

No ale ledwie zaparkowałam, a na niebie pojawiły się dwa MIGi na oblot, potem jeszcze Gripen poszalał :-D Na mojej buzi pojawił się wielki uśmiech i już nie narzekam! ;)

Ponieważ do oficjalnego rozpoczęcia jeszcze sporo czasu, więc oglądam najpierw statyczną. A tam pełno cudów! Pierwszy pyszni się rosyjski MIG-29, dalej Typhoon i Gripen, stary znajomy F-16. Po lewej pięć rumuńskich samolotów akrobacyjnych Extra 300L i inne maluchy. Dalej znane dobrze transportowe Casy, ale mnie najbardziej podobały się latadła bułgarskich sił powietrznych. A więc Mi-24, Mi-17, Mi-2, jakieś maleństwo policji granicznej aż do... MIGów i ... Su-25! Latającej! :-D Uzupełnionej o wszelkie nowe urządzenia typu ILS czy GPS. Czekam sporo czasu, ale w końcu udaje mi się wdrapać na drabinkę. Nie kryję swojego zachwytu, gadam z pilotem, który w końcu wpuszcza mnie do kabiny! :-D Jupiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!! :)))
W międzyczasie spotykam jeszcze Rado z CS - też pilot, więc fajnie było pogadać!

A potem już powoli zaczyna się airshow. Program sobie, a airshow sobie, ale to nic. Podziwiamy na niebie bułgarskiego A319 jako gratis ;) Latał i latał, touchdown i znów w górę i jeszcze kilka low passów :)
Dalej zrzut spadochroniarzy z Casy i pokaz bułgarskich sił powietrznych - desant żołnierzy ze śmigłowców, pozorowana walka (dość dziwne wrażenie mieć tak blisko żołnierzy z bronią, choć zapewne nienabitą), sanitariusze i odlot. Zrobiło wrażenie, trzeba przyznać.

Dalej jeszcze fajniejsze atrakcje - bułgarski MIG-21, MIG-29, szwedzki Gripen, niemiecki Typhoon, no i gwóźdź programu - rosyjski MIG-29 OVT . Głównie dla niego tu przyjechałam i nie zawiodłam się - niesamowite rzeczy w powietrzu wyprawiał! Nie tylko ja się zachwycam! Ech...
Miał być jeszcze Serbski Galeb, ale chyba nie doleciał, szkoda wielka, bo i jego nigdy jeszcze nie miałam okazji widzieć...
Potem w górę wzniosło się dziewięć Pilatusów PC-7 - to szwajcarska grupa PC 7 Team - co za dźwięk!
W międzyczasie wciąż latała rumuńska maszyna IAR 99 SOIM i świetny bułgarski pilot szalał na czerwonym Pittsie - super!
A gdy wszyscy sobie już poszli, bo zdawało się, że to już koniec... na niebie zaszaleli Rumuni na Extrach! Aż pięć ich latało, w dodatku ślicznie były pomalowane - wyglądało to wszystko razem pięknie i momentami aż gorąco się robiło!

Miałam wyjść wcześniej, bo chciałabym w mieście wydrukować bilet i zrzucić foty na płytkę. Ale póki latają, wyjść się nie da ;)
W końcu idę z Rado do auta, wyjeżdżamy przez Krumovo, choć nie takie to wcale proste ;)

W Trakija jestem dopiero o wpół siódmej. Wsiadamy z Zarko w auto i jedziemy na poszukiwanie foto. Niestety na osiedlach wszystko już pozamykane. Pozostaje więc jechać do centrum. Najpierw wizyta w kafejce netowej - udało się wydrukować bilet.
Idziemy do miasta, odwiedzamy ratusz, fontannę na głównym deptaku i... lodziarnię - mniam!
I jeszcze mały spacer uliczkami starego miasta. Byłam tu już kiedyś, ale miło odwiedzić te miajsca znów. Jest tu rzymski amfiteatr i wzgórze, z którego rozciąga się piękny widok na nocne już miasto. Ślicznie!
W drodze powrotnej zahaczamy o meczet. Chcę tylko kuknąć, ale koleś w koszulce z napisem security zaprasza do środka, zaznaczając, że powinniśmy zostawić jakąś jałmużnę dla biednych. Mówi kilka słów, którędy wchodzi król, gdzie jest miejsce dla kobiet. Pozwala zrobić zdjęcia (i tak jest trochę za ciemno). A na koniec... nie pozwala wrzucić pieniążka do skrzynki, tylko chowa go do kieszeni! Ładna mi jałmużna dla biednych... No ale meczet w środku warto zobaczyć, jest pięknie odnowiony.